Niezapomniani: „Doktor Olgierd Kossowski – człowiek renesansu”
Mój Ojciec swoje życie poświecił pracy lekarza i społecznika. Wspominam Go z szacunkiem i miłością.
Jacek Kossowski
3 grudnia 2013 roku odbyła się, w gościnnych progach Książnicy Beskidzkiej konferencja z cyklu „Niezapomniani…” poświęcona znamienitej osobowości z Bielska – Białej doktorowi Olgierdowi Kossowskiemu. Spotkanie otworzył Pan Sławomir Dubiel ze Stowarzyszenia Bielskiego Klubu Bokserskiego „Beskidy” wraz z wychowankami, dając pokaz walki bokserskiej. Moderatorem konferencji został red. Łukasz Piątek. Tradycyjnie sala była wypełniona po brzegi.
Wspomnienie o Olgierdzie – Jacek Kossowski 14.11.2013.
Dzisiejsze spotkanie jest wspomnieniem mojego Ojca , dr Olgierda Kossowskiego – jego życia, dokonań , osiągnięć na różnych polach – lekarskim, naukowym , społecznym, sportowym , artystycznym.
Ten wieczór jest też poświęcony Państwu, którzy w różnych fazach życia mieli kontakt z Olgierdem i byli uprzejmi przyjść do Książnicy i podzielić się swoimi uczuciami.
Tytuł mojego wystąpienia wskazuje na jego osobisty charakter, nie może się jednak obejść bez elementów biograficznych.
Olgierd urodził się w Skałacie, na kresach wschodnich, jego ojciec – Mieczysław –
był lekarzem ,ale także poetą, legionistą (kapitanem Wojska Polskiego).Rodzina w czasie wojny mieszkała w Lublinie, a następnie osiedliła się w Bielsku-Białej, poza moim dziadkiem Mieczysławem, który zmarł w 1946 roku w Kamiennej Górze. Olgierd z żoną Haliną, którą poznał w czasie studiów medycznych w Warszawie, był związany z naszym miastem do końca życia.
Z okresu dzieciństwa pamiętam Olgierda jako człowieka ciągle pracującego – szpital ,poradnie, pacjenci, klub Anonimowych Alkoholików, zebrania towarzystw naukowych ,organizowanie konferencji wypełniały mu cały czas.
W dni wolne, soboty, niedziele wybieraliśmy się w góry, kochał bowiem przyrodę i te momenty wspominam z wielką przyjemnością, zwłaszcza, że związane były z długimi rozmowami na różne tematy. Zamiłowanie do gór ,wycieczek, później zwiedzania innych krajów pozostały mi do dzisiaj.
Ojciec był ciekawy świata i ludzi , z którymi nawiązywał łatwo kontakt. Lubił podróże, ale na wakacjach po kilku dniach odczuwał chęć powrotu do domu i do pracy. Także czas wolny chciał mieć wypełniony w sposób pożyteczny, nie odpowiadał mu pobyt w jednym miejscu.
Ojciec wielką wagę przywiązywał do wykształcenia swoich dzieci ,cieszył się z moich i mojej siostry postępów w szkole średniej, później na uczelniach wyższych i przypuszczam ,że ogromną satysfakcję przyniósł mu fakt kontynuacji tradycji lekarskiej w rodzinie.
Olgierd był człowiekiem o wielkiej wiedzy, nie tylko medycznej ale ogólnej ,dotyczącej innych dziedzin nauki, sztuki , literatury. Dużo czytał, chętnie chodził na przedstawienia teatralne, wystawy malarskie, do muzeów. Stale pisał , zarówno
na tematy ściśle lekarskie, jak i eseje medyczne, filozoficzne oraz wspomnienia ze swojego życia.
Dzielił się chętnie swoimi wiadomościami z otoczeniem, miał niebanalne opinie, czasem kontrowersyjne , które jednak obecnie , z upływem lat, coraz częściej podzielam.
Doktor Olgierd Kossowski
autor: red. Łukasz Piątek
Olgierd Kossowski to postać, której w Bielsku-Białej, a w środowisku lekarskim w całym kraju, nikomu przedstawiać nie trzeba. Człowiek Renesansu, to określenie, które do Olgierda Kossowskiego pasuje wyjątkowo dobrze. Wybitny lekarz, neurolog, psychiatra, ale i psycholog, który z właściwą sobie wrażliwością potrafił zajrzeć w głąb każdego człowieka, przenikając przy tym nie tylko jego umysł, ale i duszę. Znał ludzi, rozumiał ich problemy, dlatego, że ich kochał…
Sportowiec – bokser, znany z zamiłowania do podróży obieżyświat, propagator akupunktury i innych, tyleż niekonwencjonalnych, co skutecznych w jego wykonaniu metod leczenia, a do tego rysownik, spod którego dzierżącej ołówek ręki wychodziły niesamowite szkice, sugestywne karykatury…
Zawsze elegancki, nosił garnitury szyte na miarę. Jego znakiem rozpoznawczym była charakterystyczna muszka. Zdaniem niektórych, codziennie inna. Ale równie nienaganne co ubiór i fryzura, były maniery Doktora Kossowskiego. Maniery i sposób bycia przedwojennego dżentelmena. Kawę pił tylko w filiżance (bardzo dobrej jakości – z najlepszej porcelany). Innej nie uznawał i bardzo się denerwował, gdy widział kogoś pijącego kawę ze szklanki. W Beskidzkiej Izbie Lekarskiej wspominają, że w deszczowe dni przychodził w kaloszach, które zdejmował, następnie precyzyjnie układał parasol oraz wierzchnie okrycie.
Ale ten elegancki, wykształcony i oczytany człowiek, którego gabinet umeblowany był antykami, znający i często przyjaźniący się z profesorami z całego kraju, będąc ordynatorem brał zawsze dyżur 24 grudnia i zwykł jadać kolację wigilijną z chorymi, wszystkimi będącymi na dyżurze pracownikami, włączając w to najniższy personel. Na obchód do szpitala przychodził zresztą również w dni wolne od pracy, w niedziele i święta. Słynął z tego, że był wręcz perfekcjonistą. Z uwagi na to że oddział, którym kierował był duży, a każdy pacjent musiał być obowiązkowo zbadany, a nie tylko zapytany „o zdrowie”, dzielił go na pół. Jednego dnia, jak zwykł mawiać badał „Dziewczynki”, zaś a drugiego „Chłopców”…
Wymagający w stosunku do siebie, od lekarzy wymagał pełnej uwagi, niedopuszczalne były jakiekolwiek rozmowy podczas wizyty. Perfekcja, solidność i staranność doktora Olgierda Kossowskiego, wykraczała jednak poza sferę zawodową, medyczną. W poniedziałki w telewizji był teatr TV, więc we wtorek rano lekarze byli odpytywani ze spektaklu…
Doktor Olgierd Kossowski słynął również z tego, że bardzo dbał o zdrowie. Podczas wypadów na narty, które wręcz uwielbiał, promował nacieranie się śniegiem i poranną gimnastykę. Komu by się dzisiaj chciało…?
Wielką wagę przywiązywał również do odpowiedniej diety. W grudniu, do swojej piwniczki zapraszał na Andrzejki – na drugie imię miał Andrzej – wszystkich przyjaciół. Gosposia, Pani Marysia, przygotowywała barszcz oraz uwielbiane przez niego kapuśniaczki. Był wegetarianinem, nawet ryby jadł bardzo rzadko. I nie chodziło tu tylko o względy zdrowotne. Ci, którzy go znali wiedzą, że żal mu było losu zwierząt.
Sam będąc bardzo pracowitym i obowiązkowym, potrafił jednak wybaczyć słabości innym. Oczywiście nie innym lekarzom, Co to, to nie… Czasem się skarżył, że obok jego posesji przechodzą pacjenci z klubu AA i widząc, że odgarnia śnieg (a był już wtedy niemłodym człowiekiem), nikt mu nie pomaga bo bolą go plecy, czy noga… Sam tym ludziom bardzo pomagał, również dając pieniądze. Uważał alkoholizm za chorobę, którą należy leczyć tak, jak każdą inną. Doktor Olgierd Kossowski po prostu był dobrym człowiekiem, kochał ludzi. Dla pacjentów zawsze miał czas. To oni byli dla niego najważniejsi.
Wielkimi pasjami doktora Olgierda Kossowskiego, były nie tylko literatura i teatr – bywał na wszystkich premierach Teatru Polskiego – ale również i film. Jego wielkim marzeniem było zagrać w filmie. Pomogła przyjaźń z ówczesnym dyrektorem, Teatru Polskiego Henrykiem Talarem. To właśnie dzięki jego pomocy, doktor Olgierd Kossowski zagrał w filmie „15 fotografii” w reżyserii Franciszka Dzidy, z Piotrem Machalicą w roli głównej. Można powiedzieć, że w tym, filmie aktor-amator, doktor Olgierd Kossowski zagrał samego siebie. Doskonale więc widzimy w tej roli, jaki był w stosunku do innych ludzi, do pacjentów, w stosunku do bliskich.
Doktor Olgierd Kossowski oczami młodego lekarza
doktora Klaudiusza Komora.
Pamiętam jak po raz pierwszy zobaczyłem Doktora Kossowskiego. Było to w 1998 roku, kiedy po zakończeniu studiów rozpoczynałem staż w szpitalu Stalownik. Była środa po południu. Przyszedłem na szkolenie organizowane przez Polskie Towarzystwo Lekarskie do siedziby Beskidzkiej Izby Lekarskiej. Ponieważ byłem nieco spóźniony, szkolenie już trwało. Nieśmiało zasiadłem gdzieś pod ścianą i rozejrzałem się po sali. Z przodu sali, przy pierwszym stoliku zobaczyłem siedzącego bardzo poważnego, starszego lekarza. Miał elegancki garnitur i wykwintną muszkę (może dlatego od razu zwrócił moją uwagę, bo mało kto wtedy nosił muszki). Siedział do mnie lekko bokiem i coś szkicował w notesie. Początkowo myślałem, że jak reszta obecnych robi notatki z wykładu. Kiedy jednak w pewnej chwili odłożył notatnik zobaczyłem prawie gotową karykaturę wykładowcy – nie mogłem wyjść ze zdumienia jak dokładnie oddawała szczegóły jego wyglądu. Autor przez chwilę patrzył na wykładowcę, po czym podniósł notatnik i znowu zaczął wprawnymi, szybkimi ruchami rysować. Tak bardzo mnie zainteresowało to co robił, że zupełnie nie słuchałem wykładu. Dopiero głośne brawa oznajmujące koniec wykładu wyrwały mnie z obserwacji. Obserwowany przeze mnie doktor, również oderwał się od szkicowania, odłożył notatnik, wstał, podszedł do wykładowcy, uścisnął mu dłoń i zaczął dziękować za wykład w imieniu przybyłych i Beskidzkiego Oddziału PTL. Wtedy domyśliłem się, że był to właśnie doktor Olgierd Kossowski, Przewodniczący Bielskiego PTL. Wiele razy potem widziałem jak rysował swoje karykatury ale ten pierwszy raz wywarł na mnie największe wrażenie. Pamiętam również jaką miałem tremę, kiedy po raz pierwszy zostałem mu przedstawiony jako młody lekarz, przewodniczący Klubu Młodego Lekarza przy Beskidzkiej Izbie Lekarskiej. Doktor podał mi rękę, spojrzał z zaciekawieniem i lekko się uśmiechnął. Zanim jednak zdążyłem coś powiedzieć został już otoczony przez innych lekarzy, którzy pytali go o różne rzeczy. Bo Doktor Kossowski budził respekt w nas, młodych lekarzach. Respekt ale i szacunek. Przemawiał zawsze w bardzo mądry i poważny sposób, używał wykwintnych słów i przemyślanych zwrotów. Chodził zawsze elegancko ubrany z nieodłączną muszką. Był dla nas takim symbolem lekarza o jakich czytaliśmy w książkach. Kiedy zostałem szefem Klubu Lekarza znalazłem w Klubie wiele karykatur autorstwa Doktora Kossowskiego. Były tam karykatury wszystkich najbardziej znanych lekarzy Podbeskidzia, można było łatwo ich rozpoznać tak uwydatniały najważniejsze elementy ich wyglądu. Kiedy powiesiliśmy je po remoncie na najbardziej eksponowanej ścianie Klubu stanąłem przed nimi i zamarzyłem, żeby kiedyś Doktor narysował moją karykaturę. Pomyślałem, że muszę stać się znanym lekarzem, żeby na to zasłużyć. To marzenie wracało zawsze kiedy wchodząc do Klubu mijałem ścianę z karykaturami. Niestety, nie miało się spełnić… Pamiętam, że Doktora Kossowskiego znali chyba wszyscy. Pytali mnie o niego starsi koledzy członkowie Naczelnej Rady Lekarskiej z całej Polski, pacjenci. Zostawił po sobie ślad w pamięci wielu ludzi, w tym również w mojej – młodego lekarza, który go podziwiał i który chciał być godny zostania bohaterem jego karykatury.
Wspominam Olgierda
Prof. dr hab. n. med. Teofan Maria Domżał
Olgierd był jednym z moich najbliższych przyjaciół i bardzo żałuję, że nie mogę być na spotkaniu poświęconym Jego pamięci. Zaprzyjaźniliśmy się w czasie naszej wspólnej pracy w Zarządzie Głównym Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, zwłaszcza, kiedy ja byłem prezesem a Olgierd wiceprezesem. Był nie tylko przyjacielem, ale człowiekiem i lekarzem wielkiej klasy, których spotyka się dziś coraz rzadziej. Uczciwy do bólu, oddany swoim ideom, patrzący na człowieka jako na całość, współczujący, znakomity klinicysta i klasyk neurologii, dla którego najpierw był chory, a potem badania dodatkowe. Olgierd był prawdziwym lekarzem- humanistą i patrzył na medycynę jak na sztukę, którą uprawiał z wielkim kultem. Swoje przemyślenia zawarł w pięknym, choć nieco owianym nutą smutku dziele o medycynie, sztuce i przemijaniu. Słynne karykatury znanych i mniej znanych postaci są dokumentem Jego pasji i uzdolnień poza medycznych. Ze wzruszeniem wspominam moje przyjazdy do Bielska-Białej na zebrania naukowe, na które często mnie zapraszał i potem gościł wraz z Haliną we własnym domu, w miłej atmosferze wystroju i stylu mieszkania oraz dawnych wspomnień. Mieszkanie Haliny i Olgierda miało niezapomniany urok dawnych lat. Pamiętam jeszcze Matkę Olgierda, dodającą uroku tamtych dni swą grą na fortepianie. Do ostatnich dni swego życia dzielił się ze mną swoimi troskami w listach i rozmowach telefonicznych. Mam przed oczami Jego wizerunek i bardzo dotknęła mnie Jego śmierć. Jest to jednak proces nieunikniony, zakodowany, którego nie da się uniknąć żadnym sposobem. Medycyna oddala jedynie to zakończenie. W miarę wydłużania życia tworzy się coraz większa pustka wokół nas. Będę zawsze o Nim pamiętał.