Dramat Berdiańska
Berdiańsk – miasto Partnerskie Bielska-Białej; kiedy w ubiegłym roku, latem żegnałam przyjaciół z Berdiańska i umawiałam się na następne wakacyjne spotkanie, nie pomyślałam, że będzie ono niemożliwe.
Kilka lat temu, miałam przyjemność odbyć podróż nad morze Azowskie właśnie do Berdiańska. Ilekroć pomyślę o tej podróży, widzę się na plaży z drobniutkim, białym piaskiem, codziennym palącym słońcem i błękitnym niebem, morzem pełnym krewetek i ryb. Pomimo tego, iż upłynęło już trochę czasu doskonale pamiętam sprzedawców chodzących wzdłuż brzegu sprzedających piwo i ciastka z kremem! Za każdym razem, kiedy je kupowałam odczuwałam swojego rodzaju dyskomfort…, ale nic się nie stało ani mnie ani dzieciom, do dzisiaj zastanawiam się czy krem miał jakąś tajemną recepturę. Obok nas wypoczywały licznie rodziny z Rosji, przeważnie z Moskwy. Rosjanie przyjeżdżali nieomalże na całe lato. Byli bardzo otwarci i rozmowni. Miasto, pomimo upału tętniło życiem, kolorowy targ, włóczące się koty i psy czyhające przy straganach z mięsem. Pamiętam cudowny, niespotykany smak arbuzów które dojrzewały w gorących piaszczystych glebach. Pewnego dnia kupiliśmy największego jaki był na straganie, oczywiście za namową syna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że do mieszkania musieliśmy go toczyć po ulicy, ponieważ nikt z nas nie był w stanie go nieść.
Może jeszcze wtedy sklepy nie były tak kolorowe jak obecnie, tzn. przed inwazją, za to ludzie niezwykle życzliwi. Miasto to także sanatoria z leczniczymi błotami. Ujemną stroną tego leczniczego działania błot był brak wody pitnej. Trzeba ją było kupować. Nam się udało, ponieważ zaprzyjaźnieni sąsiedzi, Białorusini załatwiali to za nas. Spotykaliśmy się codziennie rano; oni siedzieli na ławce przed domem i dokarmiali wróbelki, a my pędziliśmy na plażę. W niedzielę odbywały się na placu tańce, grała orkiestra i wszyscy się bawili.
Tak było, jeszcze do niedawna. Do niedawna ustalałam datę przyjazdu Zoji, a dzisiaj każda rozmowa to niebywały stres wywołany wiadomościami, które mrożą krew w żyłach: całkowicie zaciemnione miasto, pustki na ulicach, plaża rozjeżdżona przez czołgi i wozy pancerne, nieustanny szum tychże pojazdów przemierzających ulice. Strzały i wybuchy, okopy, trudności w zaopatrzeniu. Na przedmieściach wtargnięcia do ogrodów domów prywatnych czołgiem, który niszczył wszystko co napotka, okradanie bezbronnych mieszkańców, zwłaszcza z żywności. Bardzo także martwię się o codzienne dostawy wody pitnej.
Jak się okazało, były to ostatnie wiadomości jakie otrzymałam, ponieważ od 2 dni nie mam z Zoją kontaktu. Jestem ogromnie zaniepokojona i jedyne co mogę zrobić, co może zrobić stowarzyszenie to aktywnie włączyć się w akcje pomocowe. Jesteśmy pełni nadziei, że w niedługim czasie wszystko wróci do normy. Zacznie się odbudowa, jednak przerzucenie mostu przez przepaść wywołaną napaścią Rosjan na Ukrainę będzie trwało nawet pokolenie.
Ewa Sakowska
2 marca 2022 roku
Fot. Vadim Ghirda / AP Photo